*** Z perspektywy Patricii ***
Właśnie lądujemy na lotnisku w Heathrow. Jest 28 września. Za kilka dni razem z moją przyjaciółką zaczynamy studia w Londynie. Tak się cieszę! Planowałyśmy to od 3 lat. Jedyną przeszkodą, w tym pięknym życiu, jest pięć sławnych, rozkapryszonych gwiazdeczek - One Direction. Emily za nimi szaleje i opowiada mi całymi dniami o ich koncertach, trasie, płycie. Ja nie słucham takiej muzyki. No, prawie nie, bo tylko Justina. Uwielbiam go. Jest niesamowitym człowiekiem, który wiele razy pokazał mi, że marzenia się spełniają. Dlatego nie przestaję wierzyć, że spotkam mojego idola w Londynie, ma tutaj być przez kilka dni.
-O Boże, Boże Patricia! Nadal nie mogę w to uwierzyć! Jesteśmy w Londynie! Na pewno spotkamy chłopaków! - krzyczała mi do ucha Emily, gdy tylko nasz samolot wylądował na płycie lotniska.
- Em.. uspokój się.. Ja nie zamierzam latać po całym
mieście i szukać tych gwiazdeczek.. - odparłam znudzona opowieściami
przyjaciółki o One Direction. Chcąc uniknąć dalszych opowieści o 1D, zebrałam
się do wyjścia. Chwilę później, w moją twarz uderzyło mroźne powietrze. No
tak.. tego mogłam się spodziewać. Razem z Emily szybkim krokiem weszłyśmy do
budynku. Kilka kontroli, odbiór bagaży i jesteśmy wolne! Właśnie minęła 21.
Idziemy w stronę postoju TAXI. Em wyszukała w torebce kartkę z adresem naszego
nowego mieszkania i podała kierowcy.
Patricia znowu denerwuję się, gdy mówię o chłopakach.. Zupełnie jej nie
rozumiem.. Jak można ich nie kochać?! Każdy jest wręcz idealny, a o piosenkach
już nie wspomnę. Mam nadzieję, że Londyn dobrze zrobi mojej przyjaciółce. Już
ja się o to postaram... Po pierwsze.. za kilka dni premiera nowej płyty One
Direction, " Take Me Home ". Planuję wybrać się na podpisywanie płyt
do empika. Po drugie, trasa koncertowa. Zaplanowanych jest kilkanaście koncertów
w Londynie. NA PEWNO nie odpuszczę Patricii żadnego z nich. Z zamyślenia
wyrwało mnie lekkie szarpnięcie samochodu. Kierowca się zatrzymał. Spojrzałam
przez okno, ale niewiele zobaczyłam, bo było już ciemno. Moja przyjaciółka
zapłaciła, a ja poszłam wyjąć nasze bagaże. Było tego trochę. Jeszcze raz
wzięłam do ręki karteczkę, sprawdziłam adres i skierowałam się do pięknego
domu, z numerem 5. Cały był oświetlony. To trochę dziwne, miał na nas czekać
tylko Pan Marshaal. Uchyliłyśmy furtkę i ruszyłyśmy w stronę dużych czarnych
drzwi wejściowych. Cały chodnik jest oświetlony. Po bokach zasadzone są
kwiatki. W ogrodzie jest też jeziorko - również oświetlone. Po lewej stronie
znajduje się podjazd oraz garaż. Zatrzymałyśmy się tuż przed drzwiami.
Obie
równie podekscytowane. Patricia nacisnęła dzwonek. Po chwili usłyszałyśmy
czyjeś kroki. Otworzyła nam dziewczyna, może z 5 lat starsza od nas. - Ee..
Dobry Wieczór.. Jest może Pan Marshaal? - spytałam od razu. - Pan Marshaal?
Nie. A dlaczego miałby tu być. Ostatnie formalności, odnośnie wynajmu tego domu
załatwiliśmy trzy dni temu. - odpowiedziała spokojnym głosem. - Wynajmu? -
powiedziałyśmy jednocześnie z Patricią. - Taak? - dziewczyna była trochę
zmieszana. Z resztą, my również. - Ale jak to? Przecież my miałyśmy tu
zamieszkać. W zeszłym tygodniu wpłaciłyśmy pierwsza ratę.. - powiedziała
zrezygnowanym tonem moja przyjaciółka. - Ale.. to niemożliwe.. Słuchajcie
dziewczyny, zaraz to załatwimy. Wejdźcie do środka i razem zadzwonimy do
Pana Marshaal'a. - wysoka blondynka szerzej uchyliła drzwi. Bagaże
zostawiłyśmy w 'przedsionku'. Dziewczyna poprowadziła nas do salonu, przy
okazji przedstawiła się. Nazywała się Anne. Był taki jak na zdjęciach.
Kremowe ściany, a na nich piękne obrazy z Londyńskimi widokami. Do tego wieli
telewizor, regał pełen filmów. Cały był umeblowany tak.. nowocześnie, w
stonowanych kolorach. Usiadłyśmy na dużej sofie. Na przeciwko nas siedział
George, mąż Ann.
*** Z perspektywy Patricii ***
Super! Godzina 22, a my nie mamy gdzie spać. Jacyś ludzie podprowadzili nam dom! Zaraz dzwonię do tego Marshaal'a. Ann zrobiła nam herbaty, a ja w tym czasie wyszukałam numer w moim iPhonie. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci... i w końcu! - Marshaal, słucham? - usłyszałam znajomy głos. - Dobry wieczór, jestem Particia Upton, razem z moją przyjaciółką Emiliy Rocket wynajęłyśmy u Pana dom. Dzisiaj przyleciałyśmy do Londunu i okazało się, że nasze mieszkanie wynajął Pan komuś innemu.. - powiedziałam od razu. - Patricia, Emiliy... zaraz sprawdzę.. hmm.. nie mam Waszych dokumentów.. - No niech Pan sobie nawet nie żartuje! Zapłaciłyśmy za miesiąc wynajmu, nie zamierzam spać na lotnisku - byłam coraz bardziej zdenerwowana. Spojrzałam na Em, ona również. Dałam na głośnomówiący - Ach, tak.. rzeczywiście. Mam przelew od Was. Miałyście zamieszkać przy Shirland Mews 5, tak? - Mhm.. - odparła Emily. - Ojj! - krzyknął nagle nasz rozmówca. - Najmocniej Was przepraszam dziewczyny. To mój błąd. Zgubiłem gdzieś wydruk przelewu oraz dokumenty dotyczące wynajmu domu przez Was. Powiedzcie mi, gdzie teraz jesteście? - spytał Marshaal. - No, my właśnie jesteśmy u Państwa, którzy zamieszkali w tym naszym domu.. - odpowiedziałam. - Zostańcie tam. Za 10 minut po Was przyjadę i pokażę Wam nowe mieszkanie. Z racji, iż to ja popełniłem wielki błąd obniżę cenę za wynajem. Do zobaczenia! - powiedział i rozłączył się. Uff.. mam nadzieję, że wszystko się teraz ułoży.
*** Z perspektywy Emily ***
Te kilka minut ciągnęło mi się w nieskończoność. Ale w końcu, o 22:53 usłyszałam dzwonek do drzwi. To John Marshaal. Już od progu zaczął nas przepraszać, za to wielkie nieporozumienie. Pogadał chwilę z Ann i George'm, a potem zaniósł nasze bagaże do samochodu. Wsiadłyśmy do jego srebrnego Mercedesa i ruszyliśmy w stronę naszego domu. - A gdzie dokładnie będziemy mieszkać? - spytałam z ciekawością. - Baker Street 8 - odpowiedział od razu John. - AAAAAAAAAAAAAAAAA - krzyczałam i piszczałam z radości. - Ej, co Ci się dzieje? - spytała Patricia śmiejąc się ze mnie. - Patricia, no przecież to jest, to jest, to jest! TO JEST TA ULICA, CO NA NIEJ MIESZK...
Iii.. jest Prolog! W ciągu kilku najbliższych dni, pojawi się pierwszy rozdział. Jeśli się podoba ---> KOMENTUJCIE ;*
Łooo! <3 świetne :D
OdpowiedzUsuńZnowu będę fanką bloga ;D
Martuśka ;p
zgaduje, że mieszkają One Direction! ;*
OdpowiedzUsuńfajnie się zapowiada ;D
zapraszam do mnie http://cierpienie-dla-szczescia.blogspot.com
Prolog fajny.Bardzo fajna fabuła i styl pisania. czekam na rozdział i zapraszam do siebie: http://marlentomlinson-hazz.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńFajny prolog.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa ciąg dalszy.
Masz talent do pisania
Zapraszam do mnie :)
Megan Rosse
PS. Mogłabyś usunąć kod obrazkowy :)