wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 28.

***Z perspektywy Emily***

- Poprosiłam Justina i chłopców, żeby nie przyjeżdżali po nas na lotnisko. Wiesz.. nie chciałam robić wielkiego szumu. Niall obiecał, że przyśle kierowcę. - powiedziałam do Patricii, gdy odbierałyśmy bagaż.
- To dobrze. Jeszcze powstałyby jakieś głupie plotki i mielibyśmy więcej problemów.. - odparła dziewczyna poprawiając czapeczkę John'a.
Ruszyłyśmy w stronę głównego wejścia na lotnisko. W pewnym momencie zobaczyłam, że kilka osób bacznie nam się przygląda. Niektórzy trzymali w rękach aparat.
- Emily, Emily!
- Gdzie Justin?
- Skąd wracasz? - fanki Jusa zasypywały mnie pytaniami.
- Justin jest w domu - odpowiedziałam szybko - przepraszam dziewczyny, ale musimy już jechać - dodałam i odeszłam za Patricią.
- Cholera - mruknęłam gdy tylko wyszłyśmy na świeże powietrze. - nie przemyślałam tego.
- No tak Pani Bieber, teraz jesteś już znana. Ah ta sława - stwierdziła ze śmiechem Pat.
- Przestań.. - mówiłam błagalnym tonem. - Gdyby to wszystko było takie proste..
- Em, coś się stało? - spytała Patricia.
W tym samym momencie zauważyłam czarnego Mercedesa. Obok niego stał kierowca chłopców i nam machał.
- Powiem Ci później - odparłam i wsiadłyśmy do samochodu.
Droga minęła w ciszy. No, prawie.. John płakał i Pat musiała go uspokajać. Gdy patrzyłam w te jego piękne, zielone oczka, przypomniałam sobie o Harrym. Miałam nadzieję, że go nie spotkamy. Przecież Pat mnie zabije, jeśli się dowie, że on wcale nie wyjechał do stanów. W dodatku, całe najbliższe dni, będę spędzała z chłopakami. Z Niallem również. Boje się, że oboje możemy przekroczyć granicę.. A jest to bardzo prawdopodobne, zwłaszcza, że Justin musi pozałatwiać kilka spraw odnośnie nowej płyty i dalszej trasy. Nawet nie chcę o tym myśleć.. Jeśli całowałam się z Niallem, gdy Jus stał może 10 metrów od nas, to co będzie teraz? ugh.. Emily! Jesteś taką idiotką! O czym Ty w ogóle myślisz! Otrząsnęłam się z moich poprzednich myśli i spojrzałam przez okno. Kilka minut później kierowca zaparkował na podjeździe chłopców, pomógł wyciągnąć nam bagaże i odjechał. Nie zdążyłyśmy dojść do drzwi, a już wybiegli z nich chłopcy. Justin też. Wszyscy najpierw przywitali się z Pat i małym Johnem, a potem podeszli do mnie. 

Zayn, Liam i Louis mnie przytulili, a potem zabrali walizki do domu. Zostałam tylko Ja, Justin i Niall.
Blondyn podszedł jako pierwszy. Mocno mnie objął, ja jego również. Obstawiam, że trwało to zbyt długo niż powinno, dlatego delikatnie odsunęłam się do tyłu.
- Jesteś najlepsza! Wiedziałem, że dasz radę. - powiedział i chciał pocałować mnie w policzek, ale zdążyłam zareagować.
- Nie! - wyszeptałam.
Nie chciałam by ta sytuacja wyglądała sztucznie, więc jeszcze raz przytuliłam blondyna i podeszłam do Justina.
- Tęskniłem - powiedział wyciągając dłonie z kieszeni, a następnie pogłaskał mnie po policzku.
- Ja też - odparłam i przytuliłam go.
- Jak udało Ci się ją przekonać? - spytał z uśmiechem.
- Ma się ten dar - odpowiedziałam, a Jus splótł nasze palce i weszliśmy do domu chłopców.
Wszyscy byli zajęci zabawianiem Johna, więc usiedliśmy na kanapie w salonie.
- Wiesz... muszę lecieć na kilka dni do LA. Chciałem Cię zabrać.. - zaczął Justin.
- Ale ja nie mogę.. No.. nie zostawię Patricii samej.. A jeszcze trzeba pilnować Styles'a. -stwierdziłam i usiadłam na kolanach Justina.
- Ale obiecaj mi, że będziesz grzeczna – powiedział chłopak całując mnie w szyję.
- Ja zawsze jestem grzeczna.. – odparłam i wzięłam waniliowe ciastko z talerzyka.
- Ale on może nie być. – powiedział Biebs i wskazał głową na Nialla. 
Blondyn, gdy tylko to zobaczył – odwrócił głowę.
- Przecież widzę jak na Ciebie patrzy, Emily...
- Ej. Czy Ty nie jesteś przypadkiem zazdrosny? – próbowałam rozluźnić atmosferę.
- Chyba mam do tego prawo.. – stwierdził chłopak i ugryzł ostatni kęs mojego ciastka.
- Pokazałabym Ci, że jednak nie musisz, ale nie jesteśmy tu sami. – powiedziałam zalotnie.
- Hmm? Co masz na myśli? Zawsze możemy iść do domu.. Wiesz.. to bardzo blisko. – oczy Justina od razu się rozjaśniły.
- głuupek – zaśmiałam się – zostajemy tutaj.
- wiesz co.. – odparł – będziesz kiedyś coś ode mnie chciała – udał obrażonego.
- To Ty masz jakiś problem kochanie – powiedziałam i pocałowałam go w usta.
Od razu odwzajemnił pocałunek. Delikatnie obrócił mnie w swoją stronę. Owinęłam ręce wokół jego szyi, a on położył swoje na moich plecach.
- Zakochanii – usłyszałam cienki głos Louisa – jak chcecie, to sypialnia jest u góry.
Zaśmiałam się i zeszłam z kolan Justina. Od razu spojrzałam na Nialla. Spuścił głowę. W rękach trzymał zabawkę Johna. Był wściekły, a jednocześnie smutny. Wiem, że go zraniłam. Poczułam się jak idiotka.
Miałam przed sobą tylko dwie opcje. 
  1. Wrócić do blondyna, a jednocześnie zranić Justina.
  2. Zostać z Biebsem i wciąż ranić Nialla.
***Z perspektywy Justina***

- Słuchajcie, ja będę się zbierał. Za godzinę mam samolot, także skoczę tylko na chwilę do mieszkania. - powiedziałem wstając z czarnej sofy, w salonie chłopaków z One Direction.
- Okej.
- Jasne - mówili po kolei.
- Miło Cię było znów zobaczyć Patricia - przytuliłem ją - a Ciebie poznać John - uścisnąłem jego malutką dłoń.
Potem szybko pożegnałem się z wszystkimi i poszedłem w stronę drzwi. Emily była tuż obok mnie. Zatrzymaliśmy się w holu. Przykucnąłem by ubrać buty. Moja dziewczyna stała przy lustrze. Była taka piękna. Jej blond włosy delikatnie opadały na ramiona. Jeden kosmyk co chwila osuwał się na jej policzek, a ona znów zakładała go za ucho. To bardzo uroczy widok.
Gdy byłem gotowy do wyjścia, objąłem Emily w pasie i przyciągnąłem do siebie. Lekko przycisnąłem moje czoło do jej, patrzyłem w te jej piękne zielone oczy.
- Będę tęsknić - wyszeptałem.
- Ja też Justin - ujęła moją twarz w swoje dłonie i złożyła pocałunek na moich ustach.
Nasze wargi tak idealnie do siebie pasowały.
- Przepraszam, ale muszę już iść - powiedziałem ze smutkiem po dłuższej chwili.
Nie chciałem się z nią rozstawać. Z sekundy na sekundę uświadamiałem sobie, jak wiele dla mnie znaczy. Jak niesamowicie ważna jest w moim życiu. Bałem się, że mogę ją stracić..
Ostatni pocałunek, uśmiech i opuściłem mieszkanie. Obróciłem twarz w stronę drzwi. Była tam. Pomachała mi. Chwilę później ktoś do niej podszedł i zniknęli w głębi holu. Spojrzałem na zegarek. Powinienem być już w drodze na lotnisko. Kilka minut później stałem już przy bramce, z walizką i czekałem na TAXI. W Londynie nie miałem kierowcy. Poprosiłem o podwiezienie na lotnisko, pod wejście VIP.
Niecałe pół godziny później zapłaciłem i odszukałem mój terminal. Oczywiście w kapturze i okularach przeciwsłonecznych. Na lotnisku zawsze byli jacyś fani. Gdybym miał trochę więcej czasu, chętnie bym się zatrzymał.
Bagaż sprawdzony, paszport też i możemy wsiadać. Miałem kupiony bilet w biznes-klasie. Usiadłem w fotelu i puściłem jakiś film. Prawie od razu zasnąłem.
***
Zdążyłem się wyspać i obejrzeć kilka filmów. Dopiero wtedy wylądowaliśmy na lotnisku LAX. Od razu wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Emily. Mówiła, że u nich wszystko w porządku, że są same z Pat i Johnem bo chłopaki mają jakiś wywiad. Ulżyło mi, że nie ma obok niej Nialla. Widziałem jak na nią patrzy. Mogę przysiąc, że on cały czas coś do niej czuje. A moja nieobecność to dla niego świetna okazja...
Dlatego podjąłem ważną decyzję...

***Z perspektywy Harrego***

To już 2 dni. Od dwóch dni Patricia ze swoim... nie, naszym synkiem jest w Londynie. Siedzę w ogrodzie, w domu, w HC i przeglądam zdjęcia na telefonie. Na połowie z nich jestem ja i Pat. Jest taka piękna... Każda fotka, to kolejne wspomnienie - powracające wspomnienie.
Po kilku minutach usłyszałem dźwięk smsa. Aż podskoczyłem, bo wiedziałem co to oznacza. No.. przynajmniej miałem taką nadzieję.. TAK! Wiadomość od Liama! Wiedziałem, że zawsze można na niego liczyć! Od razu ją otworzyłem i zapisałem załącznik. Byłem trochę spięty, a jednocześnie podekscytowany. Wypuściłem powietrze znajdujące się w moich płucach i 'otworzyłem' zdjęcie. Gdy tylko je zobaczyłem, w moich oczach stanęły łzy. Był taki... malutki, uroczy, piękny.. Lewą dłonią wytarłem kącik oka. Właśnie po raz pierwszy zobaczyłem mojego syna.
- Harry! - usłyszałem głos mojej mamy.
- Tak? - spytałem.
- Chodź, za chwilkę kolacja - powiedziała wyglądając przez drzwi balkonowe.
Od mojego przyjazdu do domu, razem z Gemmą obrały sobie plan, by nie zostawiać mnie nawet na chwilę samego. Pewnie chłopaki coś im nagadali... Na razie się powstrzymuję, ale nie wiem jak długo wytrzymam, przed powrotem do Londynu. Żeby spotkać Patricię i mojego syna...

***Z perspektywy Emily***

- Cholera! - krzyknęłam przeglądając stronę internetową mojej szkoły.
- Co jest? - spytał zatroskany Niall, bo właśnie w jego pokoju byłam.
Minął już tydzień od przyjazdu Pat i Johna do Londynu. Jak narazie wszystko układa się dobrze. Mały rośnie w niesamowitym tempie. Na ten czas przeprowadziłam się do chłopców. A tym samym, bardzo zbliżyłam do blondyna.. To była sprawa która stawiała mi najwięcej wątpliwości. Przy nim czułam się tak cudownie. Nie odstępował mnie na krok, poprawiał humor za każdym razem. A wieczorami wychodziliśmy na spacery lub siedzieliśmy w ogrodzie, a Niall grał na gitarze. Wróciły do mnie wspomnienia, z czasów, gdy jeszcze byliśmy razem. Teraz siedzieliśmy na łóżku blondyna. Jego laptop był tuż obok mnie.
- Mam jutro egzamin. - odparłam i nerwowo przeczesałam dłonią włosy. - Po jutrze też. Przecież nie zdążę się nauczyć! - z całej siły uderzyłam pięścią o materac.
Przeklinałam się w myślach, za to, że w ostatnim czasie BARDZO olewałam szkołę.
Po chwili poczułam czyjeś dłonie na moich ramionach, oddech na szyi, a potem usłyszałam jego głos.
- Kochana, od czego są drugie terminy? - powiedział z uśmiechem Niall.
- Niall.. to, SĄ drugie terminy. - odparłam zdenerwowana i zamknęłam laptopa.
Wstałam z łóżka i zaczęłam chodzić po pokoju. Próbowałam wymyślić jakiś plan. Cokolwiek. Ale nic nie pomoże mi ogarnąć materiału z pół roku, w kilka godzin. To jest niemożliwe.
- Em, Emily! Spokojnie.. - głos Nialla przywrócił mnie na ziemię.
Chłopak stał tuż za mną, chwycił moje dłonie, które trzęsły się z nerwów i delikatnie przycisnął do mojego brzucha. Tak, że po prostu przytulił mnie od tyłu.
- Jak mam być spokojna, skoro nie zdam na drugi rok? - spytałam trochę poirytowanym tonem.
- Dlaczego od razu tak przesądzasz? Po pierwsze to się uspokój. Jutro pójdziemy do Twojej szkoły i porozmawiasz z.. kimś, że miałaś sporo problemów w ostatnim czasie i czy nie da się przesunąć terminów, chociaż o dwa tygodnie.
- A myślisz, że jestem kimś wyjątkowym, dla kogo mają dodatkowe terminy? - dopytywałam się z sarkazmem.
- No.. dla mnie jesteś wyjątkowa. - powiedział, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Nawet bardzo. - wyszeptał mi do ucha.
Dobrze wiedział, że to była moja słabość. Obróciłam się w jego stronę. Niall patrzył prosto w moje usta, zaczął się nachylać, by złożyć na nich pocałunek.
- Niall, my.. nie możemy - wypaliłam kilka sekund później.
- Oczywiście, że możemy. Jeśli tylko chcesz... A wiem, że tak jest. - pogładził mnie po policzku.
Wtedy poddałam się chwili. Nie mogłam nic z tym zrobić. Bo... nie chciałam? Bo było mi tak dobrze?
Nasze usta się złączyły, języki walczyły o dominację. Ja wplotłam dłonie, we włosy Nialla, a jego ręce błądziły po moich plecach, przyprawiając mnie o dreszcze podekscytowania. Serce biło mi coraz szybciej.
- Emily, Niall, chcecie może... o Boże! Przepraszam! - usłyszałam tylko głos Louisa.
Momentalnie się od siebie oderwaliśmy. Spojrzałam w stronę drzwi. Przez ułamek sekundy widziałam czerwoną twarz Tomlinsona, a potem odgłos oddalających się kroków.
- Widzisz? Mówiłem, że możemy - powiedział zawadiacko Niall.
Chwycił moją dłoń, podniósł na wysokość łokcia, po czym splótł nasze palce.
- Może skoczymy na dół po jakieś wino? Tak na zakończenie miłego wieczoru.. - spytał.
- Czemu nie. - odparłam.
Teraz mogłam zgodzić się na wszystko.
Kilka minut później siedziałam w salonie, razem z Patricią i chłopakami.
Louis unikał mojego spojrzenia.
- Jak tam John? - spytałam przyjaciółki.
- W końcu zasnął. - odpowiedziała biorąc szklankę soku. - A właściwie.. co działo się u góry? Louis wrócił bardzo zmieszany i skrępowany.
- Nic. Zupełnie nic. - rzuciłam szybko, a gdy tylko zobaczyłam Nialla z winem i kieliszkami w ręce, podniosłam się z sofy. - Ja będę się zbierać do spania.. Dobranoc - dodałam, po czym przytuliłam każdego po kolei.
Niall nalał nam wina. Przez kilka godzin rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Przyznam, że nie obyło się bez przytulania i pocałunków. W końcu chłopak wyciągnął gitarę.
- Napisałem coś... nowego.. dość niedawno. Chcesz usłyszeć? - spytał niepewnie.
- Jasne! - odparłam z entuzjazmem.
Zabrzmiały pierwsze akordy, a później jego cudowny głos..
'She's so mean but I gotta love it,
And I just can't let her go
I'm so whipped on her tiny little
She's a tempting animal
Spends too much
And I never tell her no
Drives me nuts
And she got me by the throat
She's so mean but I gotta love it
 And I just can't let her go...
Just can't let her go...'
Gdy uświadomiłam sobie o czym, a raczej o kim jest tekst, trochę zrzedła mi mina. Raniłam go. Tak bardzo, a on cały czas mnie kochał. Od kiedy się poznaliśmy, poprzez wszystkie kłótnie, mój związek z Justinem.. cały czas. W moich oczach pojawiły się łzy. Spojrzałam na Nialla. Odłożył już gitarę. Wpatrywał się we mnie.
- Żadnej piosenki, nie będę przeżywał bardziej niż tej.
- Niall.. ja.. przepraszam. - wydusiłam z siebie. W tej chwili moje gardło było ściśnięte jak nigdy.
- Przepraszasz? Za co? Za swoje serce? Przecież to ono wybiera miłość. To kogo pokocha. Ważne jest tylko to, czy Ty mu uwierzysz, że dokonało właściwego wyboru. - powiedział poważnie jak nigdy blondyn.
Po tych słowach zapanowała cisza. Przez kolejnych kilka minut analizowałam to wszystko w mojej głowie.
- Lepiej chodźmy już spać. Jutro czeka nas ciężki dzień. - stwierdził Niall i pocałował mnie w policzek.
Pożyczyłam od niego koszulkę i położyłam się do łóżka. Horan leżał tuż obok mnie. Czułam jego ciepło na plecach. Gdy już zasypiałam usłyszałam jak szepta mi do ucha:
- Jeśli potrzebujesz czasu, dam Ci go. Wiedz, że bardzo Cię kocham.

***Z perspektywy Harrego***

Mijały kolejne dni. Sam nie wiem, jak wytrzymałem tyle czasu. Jedyne czego teraz pragnę, to spotkać się z Patricią i małym Johnem. Przeprosić, porozmawiać. I żeby wszystko było jak dawniej. Żebyśmy byli razem. Szczęśliwi. Ona tak wiele dla mnie poświęciła. Nie chciała w żaden sposób wpłynąć na karierę
One Direction, dlatego usunęła się z mojego życia. Ale ja na to dłużej nie pozwolę. Chcę stworzyć z nią rodzinę, dom. Być kimś, w kim zawsze znajdzie oparcie. A John? Mimo, że widziałem go tylko na zdjęciu, to już teraz bardzo go kocham. Niech wszyscy gadają, że mam syna. Ja, jestem z tego dumny! Postaram się być najlepszym tatą na świecie!

***Z perspektywy Justina***

Moja wizyta w LA trochę się przeciągnęła.. Nie było mi to na rękę, ale musiałem ustąpić. Minęło 10 dni od kiedy ostatni raz widziałem Emily. Niby codziennie rozmawialiśmy, ale bardzo się za nią stęskniłem. Za jej uśmiechem, dotykiem... Dlatego przygotowałem na wieczór coś specjalnego!
Nie witając się z nikim wszedłem do mieszkania Em. Przemknąłem do ogrodu. Alejka z pochodni, płatki róż. Biały obrus, świece. I kolacja. Przygotowanie wszystkiego zajęło mi trochę czasu. Może nie było to miejsce o którym myślałem, ale na chwilę obecną nie miałem zbyt dużego wyboru. O 17 poszedłem do domu chłopaków z One Direction. Od wejścia słyszałem, że było tam bardzo wesoło. Przywitałem się z wszystkimi po kolei. Jak widać ich plan wypalił - nigdzie nie widziałem Harry'ego. Wzrokiem szukałem Emily. Stała przy wózku Johna. Podszedłem do niej i objąłem ją w pasie.
- Cześć Skarbie - pocałowałem w policzek.
- Justiin! - powiedziała i mocno mnie przytuliła - dlaczego nie powiedziałeś mi, o której wracasz?
- Niespodzianka - uniosłem ręce w górę. - Mogę Cię porwać na dzisiejszy wieczór? - zobaczyłem wahanie w jej oczach. - Nie martw się, niedaleko.
Gdy tylko się zgodziła, wyszliśmy. Zasłoniłem jej oczy i prowadziłem przez ogród. Po kilkunastu krokach odsłoniłem oczy Emily.
- Justin! Jest cudownie! Dziękuję! -powiedziała z ekscytacją i pocałowała mnie w usta.
Poprowadziłem moją dziewczynę do stołu. W tle grała romantyczna muzyka. Jedliśmy kolację i rozmawialiśmy chyba przez godzinę. W końcu wstałem i poprosiłem Em do tańca. Zgodziła się i jak tylko znalazła się przede mną, uklęknąłem na jedno kolano. Wyciągnąłem z prawej kieszeni pudełeczko, otworzyłem je - ręce trzęsły mi się jak nigdy.
- Emily.. wyjdziesz za mnie? - spytałem próbując uspokoić szybki oddech.
Zrobiło mi się gorąco. Jej mina... była taka.. zaskoczona. Cały czas czekałem na odpowiedź, aż usłyszałem jakiś szelest. Odwróciłem głowę i zobaczyłem Nialla.
- Co Ty tu do cholery robisz? - warknąłem.
Jak mógł przerwać nam, w takiej chwili?!
- Ja.. bo.. przepraszam.. ale. HARRY WRÓCIŁ! - powiedział równie wkurzony i zmieszany jak ja.


Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
Za Wasze wszystkie komentarze! To niesamowicie podnosi na duchu i motywuje <3
Dlatego, nie chcąc Was zawieść zabrałam się za pisanie rozdziału wcześniej.
Zajęło mi to trochę czasu, ale poprawki itp. :D
No i efekt końcowy mnie zadowala, mam nadzieję, że Was też!
LOVE xx

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 27.

*** Z perspektywy Emily ***

Nie wiem jakim cudem znalazłam się w pokoju Justina. Nie pamiętam prawie nic, z tego co stało się tamtego wieczoru.. no właśnie prawie. Dlaczego nie mogę zapomnieć o tym cholernym pocałunku?! czy teraz jak jest dobrze, wszystko musi się znowu spieprzyć? Widocznie na tym będzie polegać całe moje życie. Moje sumienie gryzło się z rozumem, czy powinnam powiedzieć o tym Jusowi. Kocham go, przynajmniej tak myślę, ale Niall też nie jest mi obojętny. Te jego błękitne oczy, blond nieład na głowie, i uśmiech.. którym zawsze mnie urzeka. W tym uśmiechu można się zakochać. Co ja gadam, ja już dawno to zrobiłam.. Dobra, zapomnij Emily!  Pomyśl o Pat! Pomyśl o Pat! Właśnie! Co powinnam zrobić? Przecież to moja najlepsza przyjaciółka i pomimo że ona mnie za taką nie uważa, ja nigdy nie zmienię zdania co do niej. Nie mogę porozmawiać o tym z Niallem, bo doszło by jeszcze do czegoś, czego potem oboje byśmy żałowali. Może powinnam do niej polecieć do Polski? I spróbować dojść do jakiegoś sensownego porozumienia? Tak, to świetny pomysł. Najlepiej jak zrobię to jeszcze dzisiaj. Zdecydowanie dzisiaj.
*kilka godzin później*
Stałam pod drzwiami Patricii. Doskonale pamiętałam jej adres. I pomyśleć, że jeszcze tak niedawno, niecałe 2 lata temu spotykałyśmy się w jej pokoju codziennie, wymieniając tysiące ciekawostek z życia One Di. A teraz? Pat ma dziecko z Harrym, z którym była jakiś rok, ja byłam z Niallem, ale jednak jestem z Justinem i ciągle myślę o blondynie. Przyjaźnimy się z resztą chłopców i poznałyśmy jakiś tuzin innych znanych gwiazd. O, a czy już mówiłam, że byłam tez na największej gali wraz z Biebsem który wygrał wszystkie statuetki do których był nominowany? I wtedy też, powiedział wszystkim o nas. Nasze życie odwróciło się o całe 180 stopni w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy.. W tym momencie zdecydowałam się zadzwonić do drzwi, bo stałam tam nieruchomo, myśląc o nie wiadomo czym jakieś kilka minut. Już po minucie drzwi otworzyły się, a w nich stała sama.. Pat! Lecąc do Polski, cały czas myślałam co jej powiem. Ułożyłam setki scenariuszy jak przebiegnie nasza rozmowa, jednak żadna z nich się nie spełniała. Zdziwiłam się, bo dziewczyna lekko podniosła kąciki swoich ust, układając je w lekki uśmiech. Zaprosiła mnie do środka. I z niczego, zaczęła rozmowę.
-Chciałabym Ci kogoś przedstawić. - pociągnęła mnie delikatnie za nadgarstek, w znajomą mi drogę do jej pokoju. Nie wiedziałam dlaczego jest tak podekscytowana, zanim nie zobaczyłam go na swoje własne oczy. Leżał w łóżeczku, nieruchomo. Był taki.. delikatny. Taki beztroski, jeszcze nie wiedział czym jest życie. A sama myśl o tym, jak go to wszystko skrzywdzi, gdy dorośnie, przyprawiała mnie o płacz. Był idealny. Pomimo tego, że miał zaledwie kilka dni, patrząc na jego twarz mogło się zauważyć, że ma oczy identyczne jak Harry. Z przemyśleń wyrwał mnie rozbawiony  głos Pat- To jest John. Prawda, że to najprzystojniejszy facet, jakiego w życiu widziałaś? - powiedziała to aby mnie rozśmieszyć, jednak dało się w tym wszystkim wyczuć, że jest dumna. I z siebie i ze swojego uroczego dziecka.
-Pat, jest perfekcyjny.
-Tak, wiem. Ma to po Harrym.. - wytarła pojedynczą łzę. - Em, przepraszam za to co kiedyś o Tobie powiedziałam. To co jest pomiędzy tobą a Niallerem powinniście sami rozstrzygać. A skoro ty jesteś teraz szczęśliwa z Justinem, to będę się cieszyć razem z tobą. Nie powinnam była cię wtedy oceniać. Zgoda? Ja naprawdę potrzebuję teraz przyjaciółki, a nie mam tutaj nikogo oprócz Dawida.- bez słowa odpowiedzi, podeszłam do dziewczyny i wtuliłam się w nią tak mocno jak nigdy.
-Pat, musisz wrócić ze mną do Londynu. Nie dla Hazzy, ale dla mnie i dla chłopców. Niall... on nie może się doczekać aż cię zobaczy! Dokładnie tak samo jak pozostała 4. No.. może 3.- Powinnam była ugryźć się w mój za długi język! Zawsze muszę wypalić z czymś nieodpowiednim.
- Nic się nie stało, też bardzo chciałabym ich zobaczyć.. Ale no wiesz... Harry tam jest. A ja.. ja nie mogę spojrzeć mu w oczy bez żadnej reakcji. Nie potrafię udawać tak jak cała wasza reszta! To zbyt trudne, rozumiesz Emily? Po prostu nie mogę.. -musiałam szybko coś wymyślić. Inaczej cały mój plan poszedł by się walić.
-Harry wyjechał do NY na jakieś 2 tygodnie, więc w tym czasie go nie zobaczysz. Proszę, zrób to dla nas wszystkich. Chłopcy na pewno chcieliby poznać Johna, spędzić z nim trochę czasu. -powoli przestawałam być zdziwiona jak dobrze idzie mi kłamanie, nawet najbliższym. Po prostu, świetnie.
- Zgoda, ale musisz dać mi kilka godzin. Małemu jest potrzebne na prawdę wieeeeeeele rzeczy.
-Jasne. - Ona na prawdę się zgodziła?! Jestem cudotwórczynią. Oby tylko Harry się gdzieś nie napatoczył. OBY.


*** Z perspektywy Harryego ***

Wstałem, zastanawiając się czy ciągle żyję czy może to już tylko moja wyobraźnia. Nigdy w życiu nie miałem tak wielkiego kaca! Mogę to wytłumaczyć tym, że nie piłem odkąd tylko wyszedłem ze szpitala. Musiałem w czymś zatopić moje myśli... a raczej wątpliwości. Od miesiąca, to znaczy odkąd wyszedłem, czułem że chłopcy coś przede mną ukrywają. Nie mówią mi wszystkiego i wydaje się, że męczy ich to jeszcze bardziej niż mnie. Muszę się dowiedzieć choćby nie wiem co i to teraz. Wyszedłem z mojego pokoju  i udałem się do pomieszczenia obok, do Nialla.
-Horan,. musisz mi coś powiedzieć! -krzyknąłem od progu.
- Nie tak głośno! Coś się stało? Twoja laska już uciekła? czy może mam Ci załatwić inną, no wiesz ładniejszą, albo bardziej doświadczoną? - powiedział z sarkazmem, z resztą jak zwykle w stosunku do mnie.
-Wytłumaczysz mi to? Nic Ci nie zrobiłem a  traktujesz mnie jak swojego wroga!
-A nie pomyślałeś o tym, że może nim jesteś? Wszystko się zmienia Styles! Już nie jesteś dzieckiem, odpowiadasz sam za siebie. A to, że sam z siebie robisz bachora to już nie moja sprawa! Kiedyś byliśmy przyjaciółmi, ale teraz? Nie, dopóki nie wyjaśnimy wszystkich spraw.
-Jakich spraw? -byłem coraz bardziej zdezorientowany. A sytuacja zdawała się nabierać tempa i emocji.
- Ha, oczywiście, przecież ty nic nie pamiętasz. To nie ważne co zrobiłeś przed tym cholernym wypadkiem, ważne co jest teraz tak? Masz rację, zostaw wszystko jak zawsze, pieprz to, i idź się dalej zabawiaj z tymi twoimi dziwkami! -nigdy nie widziałem Nialla w takim stanie. Postanowiłem się uspokoić. Chciałem dowiedzieć się co stało się takiego, o co mnie obwinia.
-Niall, co się stało przed wypadkiem?- spytałem poważnie, patrząc w jego oczy. Usłyszałem tylko głośne wzdychnięcie. I zanim się zastanowił to po prostu wypłynęło z jego ust...
-Co?! Powiem ci co. Zrobiłeś dziecko naszej najlepszej przyjaciółce, a twojej dziewczynie, a ona z miłości do ciebie, bo tak bardzo cię kocha, nie chcąc niszczyć ci kariery, wycofała się i wyjechała do Polski! To się stało! -zatrzymał się przestraszony tym co wypalił, patrząc się w jednym kierunku. Gdy tam spojrzałem, ujrzałem Louisa.
-Co ty do cholery wyprawiasz Horan?!
-Ja.... ja tylko.. Styles jesteś cholernym dupkiem! A ty co Lou? Ktoś mu to w końcu musiał powiedzieć, a jak wy wszyscy tak się tego boicie, to zrobiłem to ja!
Powoli przetwarzałem to co do mnie powiedział blondyn, nie mogłem w to uwierzyć. Jednak mój mózg powoli reagował, a ja zacząłem kojarzyć fakty. Dwójka stojących przede mną, patrzyła na mnie jak na idiotę, jednak ja powoli... sobie przypominałem. Patricia.. moja dziewczyna. Zaszła w ciążę.. i to moje dziecko. Wstałem tylko bez słowa, stanąłem z nimi twarzą w twarz i powiedziałem.
-Musimy odnaleźć Pat. - to było stanowcze i impulsywne. Jednak Nialler zaskoczył mnie swoją odpowiedzią.
-Nie fatyguj się, własnie jest w samolocie i będzie tu za jakieś 2 godziny. Emily ją ściągnęła, jednak obiecała jej, że Ciebie tu nie będzie. Jak na razie jesteś w NY, więc powodzenia. -popatrzyłem na niego z niedowierzaniem.
-No co? Dzwoniła.
-To ty wszystko pamiętasz?! -wyrwał nas z rozmowy Lou. Zaczyna się, to będzie koszmar.




Jak obiecałam, rozdział jest. Wiem, że strasznie krótki,a le nie mogłam nic wymyślić. Obiecuję, że następny będzie dłuższy i lepszy.
Macie jakąś wizję na kolejne rozdziały, co ma się stać? :D

PO 35 KOMENTARZACH POJAWI SIĘ KOLEJNY ROZDZIAŁ!


wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 26.


*** Z Perspektywy Dawida ***

Cała akcja przebiegała bardzo szybko. Z Patricią na rękach przemierzałem kolejne korytarze, aż jacyś lekarze nie kazali mi położyć jej w sali. Zaraz po tym, zmusili mnie do wyjścia. Nie pozostało mi nic, oprócz czekania. Każda sekunda wydawała się ciągnąć w nieskończoność. Po dłuższym namyśle, zadzwoniłem do mamy Pat. Przecież nie wiedziałem co się dzieje, co będzie z dzieckiem. Musiałem ją zawiadomić. Dlaczego to musiało się wydarzyć właśnie dzisiaj! To miał być taki piękny wieczór.. Minęło kilka sygnałów, a ja czułem się coraz bardziej zaniepokojony. Już miałem się rozłączyć, gdy usłyszałem..
- Halo?
- Tutaj Dawid. Musi pani natychmiast przyjechać do szpitala! Pat dostała skurczy a potem... ona zemdlała. teraz jacyś lekarze się nią zajmują i nikt nie chce mi powiedzieć co się dzieje! - mówiłem poirytowany, szybciej niż wypadało. jednak myślę, że zrozumiała w jakiej jestem sytuacji i jakiego poziomu sięgnęło już moje zirytowanie. Podałem jeszcze szybko adres, po czym oboje się rozłączyliśmy. Tak bardzo się bałem, że z Pat coś może się stać, a  tym bardziej z dzieckiem. Nie myślałem, że aż tak bardzo będę tym przejęty. Przecież spotkałem się z nią dopiero raz. A tym bardziej ona ma dziecko z innym facetem! Dodatkowo, jest to gwiazda. Najsłynniejszy chłopak na tej planecie. Przecież nie jestem nawet w stanie z nim konkurować. W tym momencie z sali, wyszedł jakiś lekarz i zwrócił się do mnie.
- Czy jest pan kimś z rodziny, albo ojcem dziecka? 
Zastanawiałem się, co powinienem odpowiedzieć. Przecież nie byłem w jakimkolwiek stopniu spokrewniony z Patricią, ale wiem że zawróciła w mojej głowie i zapewne jeszcze namiesza w moim życiu. - Jestem jej chłopakiem. Czy dowiem się w końcu, co się tutaj dzieje?! - cały mój gniew powoli ze mnie wypływał. Czułem, że zaraz wybuchnę. Lekarz analizował to co powiedziałem, po czym gestem pokazał żebym szedł za nim. Nie byłem przygotowany na to co miałem zobaczyć. Gdy przekroczyłem próg sali, ujrzałem zmęczoną i wyczerpaną, jednak pomimo wszystko szczęśliwszą niż kiedykolwiek Patricię, obok której leży, mały chłopiec, nieprzestający płakać. Nie mogłem uwierzyć, że wszystko jest dobrze. Nareszcie mogłem odetchnąć z ulgą. Szybko podszedłem do jednej strony łóżka, chwyciłem dziewczynę za rękę, i z troską w głosie zapytałem:
- Wszystko w porządku, nic ci nie jest? - a ona jakby rozbawiona moimi emocjami, z słyszalnym w głosie śmiechem odpowiedziała.
- Jest świetnie. Zadzwoniłeś po moją mamę? - pokiwałem głową i nie mogłem oderwać od niej oczu. Promieniała. Od bardzo długiego czasu jej takiej nie widziałem. Jednak zauważyłem coś dziwnego w spojrzeniu, jakim darzyła małego chłopca. Patrzyła na niego, jakby o czymś jej przypominał, o czymś czego nie chciała pamiętać. Nie chcąc kontynuować tej ciszy, zapytałem:
- Jak go nazwiesz? - chwilę się zastanawiała, i tak jak to miała w zwyczaju przygryzła dolną wargę, co sprawiało że była jeszcze bardziej seksowna.
- John. Tak, idealnie. Proste i ładne. Nie potrzebujemy jakiegoś trudnego i skomplikowanego imienia. Nasze życie i tak będzie pogmatwane..- spojrzała w dół,  uśmiech w sekundzie się ulotnił  na jego miejsce zakradł się smutek. Nie chciała tego po sobie pokazać, jednak za dobrze ją znałem. Od dziecka nie chciała żeby ktoś wiedział że coś jest z nią nie w porządku, ukrywała wszystko i udawała twardą.
- Ale nie musi takie być. - popatrzyłem głęboko w jej oczy, i założyłem kosmyk jej włosów, który był na policzku za ucho.
Nawet nie myślałem, że to zrobię, ale nie mogę patrzeć jak ona cierpi. I tak kiedyś będzie musiał się dowiedzieć. Więc czemu nie teraz?

*** Z Perspektywy Patricii ***

Dawid był taki troskliwy. Ale nic z tego nie wyjdzie. Za każdym razem jak spojrzę na Johna, widzę Hazze. Do końca życia będę musiała udawać, że go nie znam. A co powiem naszemu dziecku? Że jego ojciec umarł? Odszedł od nas? Nie będę skłonna go okłamać. A jeśli wyjawię prawdę, to całe życie Styles'a obróci się o 180 stopni. Nie zrobię mu tego, za bardzo go kocham. A poza tym, on nawet mnie nie pamięta. Dla nas po prostu nie ma żadnej przyszłości. John zasnął. Był taki malutki. Taki kruchy i bezbronny. Nie pozwolę go skrzywdzić, nigdy. Zrobię wszystko co w moich siłach, aby wyrósł na mądre dziecko. Po prostu nie może się dowiedzieć, że jego ojciec to Harry Styles. Nie mogę do tego dopuścić. Drzwi do sali się otworzyły, a w nich stała moja mama. Znieruchomiała a w jej oczach zobaczyłam łzy wzruszenia.
- Przyjechałam najszybciej jak mogłam.. Przepraszam że mnie przy tobie nie było.. Jestem z Ciebie taka dumna! - podeszła najbliżej jak mogła i przytuliła mnie, zwracając szczególną uwagę na to, aby nie przygnieść dziecka. 
- Nic się nie stało, nie musiałaś tutaj być. Jak widzisz sobie poradziłam.. - posłałam jej delikatny uśmiech, zdając sobie sprawę że na nic lepszego mnie nie stać.- Popatrz to twój wnuk, John.
- John, jestem twoją babcią. - powiedziała piskliwym głosem, jeszcze nigdy nie widziałam jej tak szczęśliwej. Nie zauważyłam kiedy wszedł lekarz, dopóki nie stanął tuż przy mnie.
- Muszę wypełnić dokumenty, a do tego potrzebuję paru odpowiedzi. Jak nazywa się pani syn?
- John. - lekarz popatrzył na mnie, jakby mnie nie zrozumiał.
-Potrzebuję jeszcze nazwiska. Ewentualnie drugiego imienia. - uśmiechnął się.
-Tak, chcę mu dać drugie imię.-zastanowiłam się przez chwilę i wpadłam na pomysł. -Edward. - niech chociaż tyle ma po tatusiu. Nikt się nie domyśli że to ma coś związanego z Harrym. Jeszcze problem z nazwiskiem, nie mogę go nazwać Styles. Bo wszystko się wyda.- A nazwisko moje, Upton.
- Jest pani pewna, że nie będzie miał nazwiska po ojcu?
-Tak, zdecydowanie. - po moim policzku zaczęła spływać pojedyncza łza. Nie wiem jak dam sobie radę, ale musi mi się udać. Musi nam się udać, żyć bez Harryego.

*** Z Perspektywy Emily ***

Byliśmy już pod klubem, gdzie miało się odbyć After Party po gali. Był zarezerwowany tylko dla gości, czyli dla gwiazd które występowały. I ja tez tam będę! Nie mogę uwierzyć że najbliższe godziny spędzę z osobami, na punkcie których obsesję mają wszystkie nastolatki na świecie! Jestem taką szczęściarą, a szczególnie dlatego, że mam przy sobie Justina. Gdy weszliśmy, tam było już pełno osób. Niektóre z nich, były już lekko 'chwycone' a w powietrzu dało wyczuć się słodką woń alkoholu. W tle leciała piosenka Ellie Goulding. Moja ulubiona piosenka, dlatego od razu zaciągnęłam Biebsa na parkiet! Bawiliśmy się świetnie, dopóki nie spostrzegłam, że obok nas tańczy Harry z kolejną laską, którą zapewne chce poderwać. Jaki z niego bachor! Jego dziewczyna wyjechała a w dodatku z jego dzieckiem. A jego najlepsi kumple nawet nie są w stanie go o tym poinformować. Ale kto wie, może on po prostu nie chce tego pamiętać. Przecież tak jest łatwiej. Jednak to nie było powodem moich zmartwień. Skoro był tu Harry, to Niall też tutaj jest. Ta informacja wstrząsnęła mną bardziej niż się spodziewałam. Justin to zauważył.
-Skarbie, wszystko w porządku? 
-Taak, tak jasne. Jest cudownie. - postanowiłam nie zwracać uwagi, na chłopców z 1D. Tak będzie lepiej.
-Zostań tutaj, a ja pójdę po drinki.- pokiwałam głową. Czułam się nieswojo z tym że zostałam sama na parkiecie. Jednak nie pozostałam tam dłużej niż minutę. Ktoś gwałtownie chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę korytarza, który prowadził do łazienek. Nie było tam ludzi, a w dodatku wszystko było przyciemnione. Chciałam się wyrwać, jednak uścisk był zbyt mocny. Serce miałam na wysokości gardła, jednak po sekundzie dostrzegłam, że to Niall. Momentalnie puścił moją dłoń, i odwrócił się w stronę mojej twarzy. Stał ode mnie kilka centymetrów, a w moim żołądku czułam coraz mocniejsze wibracje. 
- Mamy problem, Emily. -myślałam, że chce wyjaśnić sprawę między nami, a on od razu wyjeżdża z problemem. Widziałam po jego twarzy, że to musi być coś poważnego. Jejku, tak bardzo chciałam go teraz pocałować. Jednak nie mogłam! Opanuj się Em! Nie możesz... - Patricia jest w szpitalu i przed chwilą urodziła chłopca. - moje serce zamarło. Co my teraz mamy zrobić?!
- Co?! Już? Jak to możliwe, skąd o tym wiesz? - miałam tysiące myśli w głowie. Wszystko się mieszało.
- DO Hazzy zadzwonił jakiś Dawid, który tam z nią jest. Całe szczęście, że telefon Stylesa był u mnie w kieszeni, tak by się dowiedział! Nie możemy tak po prostu zapomnieć, że Pat, ma dziecko. Przecież to nasza najlepsza przyjaciółka! Ona jedyna sprawiła że Harry się zmienił, był lepszym człowiekiem. Z resztą zobacz na parkiet co robi bez niej. Znowu uprawia przypadkowy seks ze wszystkim co się rusza! On ją na prawdę kochał i jestem pewien że dalej ją kocha tylko o tym nie wie! A nawet jeśli nie, to to jest jego dziecko. Czemu Patricia ma brać wszystko na siebie?! - widziałam jak wszystko w nim buzuje. Był przestraszony, jednak wcale mu się nie dziwiłam.
-Musimy pogadać z chłopakami, resztą zespołu.
-Ich tu nie ma, pojechali do domów.. Zostałem tylko ja i Hazz. Ok, poczekamy do jutra. Nie warto teraz ich tym obciążać, musimy się z tym przespać, a ty wracaj do... swojego chłopaka. Justin chyba czeka, tak? - powiedział to tak, że niemal czułam jego ból.
-Niall... ja przepraszam. Nie chciałam żeby to tak wyszło. Nawet nie wiem co powiedzieć.. - wpadłam w jego ramiona, musiałam poczuć jego bliskość. Bałam się, że mnie odtrąci jednak on wtulił się we mnie jeszcze bardziej. A co gorzej, odchylił głowę i bez zastanowienia wpił się w moje usta. Gorzej dlatego, że nie miałam siły się oderwać. Moje ciało tego chciało. To tak jakby, potrzeba bez której nie przeżyjesz. Tak się właśnie czułam. Jednak mój rozsądek dalej działał, odepchnęłam go, popatrzyłam z przerażeniem na niego i bez zastanowienia pobiegłam w stronę parkietu. Byłam oszołomiona, tym co własnie zaszło. Justin przytulił mnie od tyłu i obrócił w swoją stronę. Zobaczył moją minę i od razu spytał:
- co się stało? wszystko ok? - zapytał coraz wyższym tonem.
-Tak, jest dobrze, tańczmy. - położyłam głowę na jego ramieniu tak aby nie widział mojej twarzy. 
Co ja robię?!



Macie tutaj dłuższy rozdział. 
Nie narzekajcie, ze długo nic tutaj się nie pojawiało, ale 30 komentarzy dalej nie ma pod ostatnim rozdziałem. Więc.. Dopóki nie będzie 30 komentarzy, pod tym postem, nie będzie kolejnego!
Mam nadzijeę, że wam się spodoba :)
enjoy! x